Czułość dla siebie. Jak to się robi?
Wiesz, że w każdej życiowej sytuacji jesteś najlepszą wersją siebie? Może to zabrzmieć dla Ciebie obrazoburczo: jak to, nawet jak wydzieram się na dziecko? Nawet jak płaczę w łazience z bezsilności? Nawet wtedy, gdy warczę na starszą panią w kolejce, bo wszystko spowalnia? Tak, nawet wtedy. I właśnie w tych trudnych momentach zasługujesz na extra czułość dla siebie.
A nuż, wydzierasz się, bo od kilku godzin boli Cię brzuch, jesteś zmęczona, głodna i pragniesz świętego spokoju i jedyne, co przychodzi Ci do głowy, to wywalczyć ten spokój krzykiem.
Może spieszysz się na wizytę u lekarza, a zaraz po niej musisz odebrać dziecko ze szkoły, więc starsza Pani przy kasie staje się w Twoich oczach wrogiem numer jeden?
Być może płaczesz w łazience, bo jesteś ze wszystkim sama i potrzebujesz wsparcia, a nie wiesz, jak o nie poprosić?
I nie, to nie jest tanie usprawiedliwianie się. To SAMOWSPÓŁCZUCIE, czyli ODWAGA do tego, by spojrzeć na siebie z łagodnością.
Jak zatem ćwiczyć dobro skierowane w swoją własną stronę, zwłaszcza będąc w tak wymagającej roli, jaką jest rodzicielstwo?
Sokole oko – czułość dla siebie z perspektywy obserwatora
Pierwsze ćwiczenie zapożyczyłam z książki dr Kristin Neff „Jak być dobrym dla siebie?” i zwie się ono: Okazywanie współczucia dla własnych błędów rodzicielskich. Ja wolę mówić o nim „sokole oko” 🙂
Wieczorem, gdy dzieci już pójdą spać, usiądź na spokojnie i spróbuj wypisać na kartce wszystkie swoje reakcje, które nie podobały Ci się w ciągu dnia. Uwaga! Nie uruchamiaj przypadkiem w głowie bicza mentalnego, a raczej wyjdź z poziomu obserwatora, który przygląda się gdzieś obok z ciekawością i chce wiedzieć, co poszło nie tak.
Następnie spójrz na to, co udało Ci się wypisać i zastanów się, dlaczego do tego doszło, jak się wtedy czułaś/czułeś, czego potrzebowałaś/potrzebowałeś?
W kolejnym kroku zastanów się, jak możesz to naprawić: może warto kogoś przeprosić, może potrzebna jest szczera rozmowa, a może wystarczy, że wymyślisz nowy sposób zachowania na wypadek, gdyby sytuacja miała się powtórzyć?
W tym ćwiczeniu ważna jest świadomość, że życie to proces, że uczymy się od momentu narodzin aż do śmierci i każdego dnia mamy szansę na zmianę, na transformację.
No i oczywiście rodzicielstwo to proces, to ciągła przemiana, reakcja chemiczna. Analizując to, co miało miejsce, możesz zmienić to, co będzie. Brzmi optymistycznie, prawda?
Jeśli w tym momencie w głowie pojawi Ci się pytanie: no dobra, a gdzie w tym wszystkim współczucie?
To już wyjaśniam – bo to słuszna uwaga. Współczucie kryje się w obserwacji bez oceniania, w chęci zmiany, w samej odwadze do tego, by się sobie przyjrzeć i spróbować zrozumieć. To jest ta życzliwość dla siebie. To jest owa czułość: bycie po swojej stronie nawet wtedy, gdy popełniam błąd.
Zrywanie etykiety – czułość dla siebie wyrażona słowami
Drugie ćwiczenie nazwałam „Zrywanie etykiety” – o co chodzi?
Ano o oto, żeby zdjąć z siebie sweterek uszyty z nici zwanych „Ale jestem…” i założyć odlotowe wdzianko z tkaniny „To zachowanie mówi mi, że… Co mogę z tym zrobić?”
Już wyjaśniam: zamiast przez pryzmat zachowania/reakcji oceniać siebie jako osobę (przyklejać etykietę), np.:
„Znów zapomniałam o zebraniu w szkole: jestem żałosną matką!”,
„Jak zwykle spóźnimy się do przedszkola: jestem beznadziejnym ojcem!”
interpretujesz jedynie wydarzenie: bo ono przecież wcale Ciebie nie definiuje (zrywasz etykietę),np:
„Zapomniałam o zebraniu w szkole. Ostatnio mam sporo na głowie i nie ogarniam. Zadzwonię do wychowawczyni i umówię się na indywidualne spotkanie.”,
„Spóźnimy się do przedszkola. Poranek był stresujący, krzyczeliśmy na siebie. Wieczorem usiądziemy na spokojnie i spróbujemy razem ustalić, jak to zmienić.”
Tyle. Nie jesteś beznadziejną matką ani fatalnym ojcem tylko dlatego, że gdzieś popełniasz błąd, nawalasz. (Mówię o tym więcej tutaj.) To tak nie działa. Błędy można naprawiać i można za nie przepraszać. Jesteś człowiekiem, a nie nieomylnym robotem. Zamiast więc robić sobie przytyki, oceń sytuację. Wyjdzie to zarówno Tobie jak i Twoim bliskim na zdrowie. Obiecuję.
Zamiana ról – stań czule po swojej stronie
Trzecie ćwiczenie to „Zamiana ról”.
Napisz na kartce wszystkie paskudne myśli, jakie przychodzą Ci do głowy na własny temat. Nie krępuj się. Niech to będzie jazda bez trzymanki. Wyrzuć to z siebie bez cenzury.
Ochłoń i po kilku minutach przeczytaj swoje wyrzuty. I wyobraź sobie, że siedzisz w kawiarni, a te słowa na swój własny temat wypowiada twoja najlepsza przyjaciółka. Co jej odpowiesz? Jak ją wesprzesz? Napisz to. Możesz zacząć od słów:
„Ach, kochana, utulam Cię. Jestem przy Tobie. Wiem, że Ci ciężko. …”
Pisz tak długo, aż poczujesz, że te słowa pomogły, że pokazały inną perspektywę, że ukoiły Twe skołatane nerwy i uciszyły chaos w głowie.
A jeśli czujesz, że to ćwiczenie jest do bani i nadal toniesz w bagnie poczucia winy i złych przekonań na swój temat: może to wypalenie? Pisałam o tym tutaj.
Zatem do dzieła. Które ćwiczenie wybierasz? Jak masz ochotę, możesz się ze mną podzielić swoimi wrażeniami po wykonaniu zadania.
Dbaj o siebie.
Bibliografia:
dr Kristin Neff, Jak być dobrym dla siebie?, Studio Asropsychologii, Białystok 2019.