Przejdź do treści
Tulistacja
  • Strona główna
  • O mnie
  • Blog
  • Bajkoteka
  • Kontakt
Szukaj

„Dziecko własnym terapeutą” Hanny Olechnowicz – recenzja

  • 16 stycznia, 202216 stycznia, 2022
  • przez Aneta Zychma

„Natura ludzka nie jest maszyną postawioną do wykonywania wyznaczonej pracy, lecz drzewem, które rośnie i rozwija się zgodnie z dążeniem sił wewnętrznych, które czynią ją żywą istotą.” Tymi słowami J. S. Milla rozpoczyna swoje rozważania na temat autoterapeutyczych możliwościach dzieci Hanna Olechnowicz w książce „Dziecko własnym terapeutą”.

Ta niepozorna publikacja z 1995 roku bazuje na efektach czterech lat doświadczeń terapeutycznych i obserwacji w Klubie dla dzieci z problemami rozwojowymi, działającym w latach 80. w Polsce. Mimo upływu lat i pojawieniu się wielu nowych badań w dziedzinie rozwoju dziecka jest to niezwykle ciekawa i inspirująca lektura.

Jedno ważne „uwaga”. Trzeba pamiętać, że sporo od tamtego czasu zmieniło się nie tylko w badaniach, ale w samym języku. Dlatego uprzedzam, że w tekście znaleźć można nieakceptowane obecnie określenia typu „kalectwo”, „upośledzenie”. Dodatkowo autorka kilkukrotnie używa zwrotu „wyleczyć z autyzmu”, które aktualnie budzi sporo kontrowersji.

Życzliwa obecność

Działalność Klubu bazowała przede wszystkim na założeniach niedyrektywnej terapii zabawą i psychoanalizy dziecka. A podstawowym fundamentem było przekonanie, że każde dziecko, również to z wyzwaniami rozwojowymi, zdolne jest do samoczynnego przywracania wewnętrznej równowagi, czyli jest w stanie wykonywać czynności o charakterze autoterapeutycznym. Styl pracy polegał więc na aktywnym towarzyszeniu dzieciom w podejmowanych przez nie czynnościach.

Zgodnie z zasadami terapii niedyrektywnej powstrzymywaliśmy się od wydawania dzieciom poleceń, udzielania nagan, ale także pochwał. Pochwała bowiem jest sygnałem akceptacji warunkowej – może zostać wycofana, a wtedy przekształca się w karę. (s. 18)

Dorośli nie komenderując, nie ganiąc ani nie nagradzając, byli przez cały czas czynni: obdarzali dzieci życzliwą uwagą, komunikując w ten sposób, że one same i to, co robią, jest społeczną wartością. Duże znaczenie miała w tym wypadku okoliczność, że aprobującą uwagą obdarzała dziecko nie jedna osoba – matka lub terapeuta – lecz grupa kilku osób patrzących na dziecko „dobrymi oczami”.(s.19)

Co ciekawe, niedyrektywność dotyczyła także współpracy z rodzicami:

Rodzicom nie narzucono żadnych zadań terapeutycznych, gdyż przy dysfunkcjach więzi z dziećmi byliby oni narażeni na częste i bolesne niepowodzenia, i to przy licznych świadkach. (s.19)

Poruszyła mnie do głębi ta empatyczna, na wskroś humanistyczna postawa. Autorka wyjaśnia zresztą bardzo szczegółowo, dlaczego zrezygnowano z  narzucania rodzicom gotowych rozwiązań, wymuszania konkretnych zachowań. Uznano je za bezcelowe, ponieważ zamiast wspierać, w większości przypadków doprowadzały rodziców do frustracji, poczucia winy i zwiększały odczuwaną  bezradność i niekompetencję. W Klubie postawiono zatem na responsywność: udzielano wskazówek tylko na wyraźną prośbę. W efekcie rodzice czuli się swobodniej i niejako naturalnie otwierali się na współpracę z terapeutami i zmianę perspektywy.

Spontaniczny terapeuta

Kolejnym ciekawym „zabiegiem” było zrezygnowanie z etykietowania dzieci konkretnymi diagnozami. Terapeuta nie zapoznawał się z żadnymi opiniami na temat dziecka. Stawał twarzą w twarz z człowiekiem jako wartością samą w sobie i w pełni otwierał się na interakcję. Zamiast więc widzieć w dziecku jego problemy i braki, widział pełnię, która dąży do urzeczywistnienia.

Ustalenie przyczyn dysfunkcji więzi nie zawsze jest możliwe, nie jest też niezbędne na potrzeby terapii. Punktem wyjścia dla terapii jest bowiem sytuacja w diadzie tu i teraz oraz odczytywanie ujawnianych przez matkę i dziecko potrzeb, którym należy wyjść naprzeciw. (s. 27)

Terapeuci nie mieli gotowych scenariuszy pracy, dlatego mogli spontanicznie i naturalnie reagować na to, co robiły dzieci. W efekcie:

Dzieci w sugestywny sposób okazywały, że w Klubie jest im dobrze. Wchodziły do klubu radosne i niechętnie go opuszczały. (s. 21)

Patologia czy mechanizm radzenia sobie z trudnościami

I jeszcze jeden aspekt, o którym warto mówić głośno i który był ważny w pracy z dziećmi w Klubie. A jest to perspektywa, która na „dziwne”, niezrozumiałe zachowania dzieci, np. autostymulacje, echolalia nie reaguje oburzeniem, oceną i chęcią natychmiastowej zmiany na rzecz „normalnego” zachowania. Wręcz przeciwnie:  widzi w tych zachowaniach silę życiową i adaptacyjną, postrzega jako dążenie do zaspokojenia jakiejś potrzeby w dostępny dla tego konkretnego dziecka sposób. Dlatego w Klubie zamiast oceny owych zachowań jako chorobliwych i absurdalnych, szuka się głębiej, dokopując się do przyczyn i w ten sposób proponując wsparcie,  „szyte na miarę” dziecka.

W książce dokładnie omówiono sporo wyzwań rozwojowych (m.in. nadwrażliwość sensoryczna w obrębie głowy, agresja słowna i fizyczna, mutyzm) z konkretnymi rozwiązaniami, które sprawdziły się w Klubie i mogą być inspiracją do pracy z innymi dziećmi.

Wszystkie te założenia są mi niezmiernie bliskie. Czytając historie poszczególnych dzieci utwierdzałam się tylko w przekonaniu, że to ma sens, ma wartość samą w sobie i takim pedagogiem chcę być i jestem.  Nie ulega bowiem wątpliwości, że dziecko zasługuje na szacunek, życzliwość i miłość. I w ten sposób traktowane, jako podmiot relacji, rozkwita, zaczyna współpracować i cieszyć się z obecności drugiego człowieka.

Polecam Waszej uwadze.


Hanna Olechnowicz, Dziecko własnym terapeutą, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012.

Co ma wspólnego dziecięca żałoba z kałużą?
Relaksacja dla dzieci -plik do pobrania
dziecko własnym terapeutą hanna olechnowicz niedyrektywna terapia terapia terapia zabawą zaburzenia więzi

Powiązane artykuły

Prawdziwe zainteresowanie
Przepraszanie zarezerwowane tylko dla dorosłych?
Autyzm nie wyklucza żałoby
Relaksacja dla dzieci -plik do…
Dziecięca żałoba obrosła w wiele błędnych przekonań. To sprawia, że łatwo jest wpaść w pułapkę stereotypów i przeoczyć dziecięcy ból oraz potrzebę wsparcia.
Co ma wspólnego dziecięca żałoba…
Ile strat w sobie nosisz?
Czy niemowlę może być w…
Zagnieść ciasto – żałoba w…
Odarci z godności – czyli…
Pokonać czy pokochać: o dzieciach…

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ostatnie wpisy

  • Prawdziwe zainteresowanie
  • Przepraszanie zarezerwowane tylko dla dorosłych?
  • Autyzm nie wyklucza żałoby
  • Relaksacja dla dzieci -plik do pobrania
  • „Dziecko własnym terapeutą” Hanny Olechnowicz – recenzja

Tulistacja

  • Bajkoteka
  • Blog

Zapisz się do newslettera

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez Tulistacja (@tulistacja) Lip 1, 2019 o 4:13 PDT

Motyw od Colorlib wspierany przez WordPress
Strona wykorzystuje pliki cookies.
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Dowiedz się więcejAkcepuję
Privacy & Cookies Policy

Podsumowanie

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić wrażenia podczas przeglądania witryny. Z tych plików cookie pliki cookie, które są sklasyfikowane jako niezbędne, są przechowywane w przeglądarce, ponieważ są niezbędne do działania podstawowych funkcji witryny. Używamy również plików cookie stron trzecich, które pomagają nam analizować i zrozumieć, w jaki sposób korzystasz z tej witryny. Te pliki cookie będą przechowywane w przeglądarce tylko za Twoją zgodą. Możesz również zrezygnować z tych plików cookie. Ale rezygnacja z niektórych z tych plików cookie może mieć wpływ na wygodę przeglądania.
Necessary
Always Enabled
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania witryny. Ta kategoria obejmuje tylko pliki cookie, które zapewniają podstawowe funkcje i funkcje bezpieczeństwa witryny. Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych osobowych.
SAVE & ACCEPT