
Co ma wspólnego dziecięca żałoba z kałużą?
Wokół dziecięcej żałoby wciąż narasta sporo społecznych nieporozumień. Otoczenie oczekuje od dziecka w żałobie konkretnych zachowań i to wyrażonych w dokładnie określonym czasie. To sprawia, że łatwo jest wpaść w pułapkę stereotypów i przeoczyć dziecięcy ból oraz potrzebę wsparcia.
Głęboki ocean czy kałuża – żałoba i jej oblicza
Przekonaniem, z którym zderzam się najczęściej, jest myśl, że skoro dziecko się bawi, śmieje i jego zachowanie niewiele się zmieniło od śmierci bliskiej osoby, to nie jest ono w żałobie. Chwilowe napady smutku, dopytywanie o zmarłego, momenty płaczu u dziecka są lekceważone i uznawane za niewielki problem, który sam zniknie.
Często bowiem wyobrażamy sobie żałobę jak głęboki ocean, a mocne fale to różne emocje, które pojawią się w człowieku wraz ze stratą. Raz jesteśmy na powierzchni, by innym razem opadać na dno. Cały czas w oceanie. Aż pewnego razu docieramy do bezpiecznego lądu i tylko czasami jeszcze słyszymy w nas wołanie oceanu. Ta metafora bliska jest dorosłemu przeżywaniu żałoby (choć należy pamiętać, że nie każdy będzie się z nią zgadzać i ma do tego pełne prawo).
W przypadku dzieci jest zupełnie inaczej. Dziecko nie byłoby w stanie przetrwać w głębinach oceanu. Nie pozwala mu na to jego poziom rozwoju poznawczego i emocjonalnego. Dlatego naturalnym mechanizmem obronnym, chroniącym przed bezbrzeżnym smutkiem nie do udźwignięcia jest doświadczanie żałoby w odstępach czasowych. Dziecko może się radośnie bawić z kolegami, a chwilę później przypomnieć sobie o zmarłym i potrzebować wspierającej rozmowy. I znów może wykonywać spokojnie codzienne czynności, a następnie płakać w pokoju z tęsknoty i nie chcieć czegoś zrobić, bo zwyczajnie brak mu sił.
Żałoba jest wtedy jak kałuża, do której dziecko wskakuje od czasu do czasu pomiędzy innymi czynnościami i emocjami. To, że nie jest stanem ciągłym, nie sprawia, że jej nie ma. Kałuża nie jest gorsza od oceanu. Jest inna, ale tak samo ważna.
Czy kałuża kiedyś wysycha? Ile trwa żałoba?
Kolejnym błędnym przekonaniem odnośnie żałoby – dorosłej i dziecięcej – jest to, że żałoba kiedyś się kończy. Oczekujemy więc, że po pewnym czasie – po kilku tygodniach/miesiącach – ocean lub kałuża wyschną. To nie takie proste.
Na potrzeby tego tekstu skupię się teraz przede wszystkim na żałobie dziecka. Otóż będzie ono wskakiwać do kałuży już do końca swojego życia. Raz na chwilę, a innym razem na dłużej. Raz owa kałuża będzie mała, a innym razem głęboka i lepka. Dlaczego?
Po pierwsze dlatego, że dziecko się rozwija i z biegiem lat coraz więcej rozumie: także w temacie śmierci. W związku z tym jego żałoba ulega wielu transformacjom, a to może wiązać się z powrotem do wspomnień o zmarłej osobie, z zadawaniem pytań o szczegóły śmierci, z ponownym przeżywaniem trudnych emocji.
Po drugie w życiu dorastającego człowieka pojawia się sporo wydarzeń, które przypominają o dotkliwej pustce po śmierci ukochanej osoby. To mogą być święta, rocznice, pierwsza miłość, zaręczyny, ślub, narodziny dziecka, itd.
Każdy moment, którym chcielibyśmy podzielić się ze zmarłą osobą, może wywołać skok do kałuży.
Jako osoby dorosłe, odpowiedzialne za dzieci, potrzebujemy wyrobić w sobie otwartość i zgodę na kałużę. Dzięki temu dziecko w żałobie ma szansę na właściwe wsparcie, które jest niezbędne dla jego harmonijnego rozwoju.